guziński

Ukoronowaniem sezonu narciarskiego 2015/2016 był ukończony przeze mnie w tym sezonie 8 bieg z cyklu Worldloppet - Fossavatn Ski Marathon rozgrywany na Islandii w miejscowości Isafjordur. Był to dla mnie bardzo długi sezon rozpoczęty w sierpniu ubiegłego roku biegiem Ushuaia Loppet w Argentynie poprzez Chiny i kilka krajów Europejskich, aż do Islandii.

 

Tym razem zdecydowałem się na bardzo późny wyjazd wczesnym ranem w piątek na dzień przed zawodami, wiem, że z jednej strony nie jest to zbyt szczęśliwe rozwiązanie dla organizmu, ale z drugiej strony nie absorbuje aż tak dużo czasu. Z powodu długiego  oczekiwania w Reykjaviku na samolot do Isafjordur mogłem nacieszyć się widokami okolicy. Można podziwiać je z punku widokowego mieszczącego się w kopule umieszczonej na wzgórzu, z którego widać całą panoramę Reykjaviku. Polecam to miejsce, gdyż można z niego nie tylko cieszyć się widokiem surowych krajobrazów Islandii, ale również coś przekąsić w restauracji w której dominuje język polski. Większość  obsługi mówi w naszym ojczystym języku. Od taksówkarza dowiedziałem się, że Polacy w Islandii są najliczniejszą nacją na wyspie (oczywiście po Islandczykach)  i mówił to w sensie pozytywnym. Do Isafjordur dotarłem pod wieczór , czasu na odpoczynek przed startem miałem niewiele.  Z lotniska odebrał  mnie kolega Radek Szwade, który mieszka obecnie na Islandii i który także startował w biegach na dystansach 25 kilometrów.

 

guziński

Lotnisko w Isafjodur, tym samolocikiem leciałem z Reykjaviku

 

Klimat na wyspie dla przeciętnego Europejczyka  jest bardzo srogi  ze względu  na bardzo wietrzną i nieprzewidywalną pogodę. Taki scenariusz pogodowy miał miejsce zarówno w ubiegłym roku (kiedy po raz pierwszy miałem przyjemność ukończyć bieg na 50km stylem klasycznym), jak i teraz. Na początku tygodnia pogoda była zupełnie przyzwoita - słonecznie i niezbyt mocny wiatr. Niestety już w czwartek w dzień rozgrywania pierwszych biegów wiatr przypominał o sobie i zawodnicy musieli zmagać się nie tylko z nim, ale też z zadymką śnieżną, jak i opadami śniegu. Nie inaczej było podczas rozgrywanego w sobotę biegu głównego na dystansie 50km stylem klasycznym, który ze względu na bardzo trudne warunki atmosferyczne rozgrywany był na dwóch 25 kilometrowych pętlach. Zawody były rozgrywane w  temperaturze od -1 do +4 stopnie Celsjusza, przy padającym, deszczu, deszczu ze śniegiem oraz śniegu. Na dokładkę bardzo silny wiatr sukcesywnie nawiewał na trasy śnieg zasypując skutecznie tory. Widoczność na trasie miejscami dochodziła do kilkunastu metrów, a porywisty wiatr powodował że momentami stało się w miejscu. Ponadto nieraz miałem problem z utrzymaniem kijków, które lądowały na nartach lub pomiędzy nartami powodując upadki na trasie. Na domiar złego śnieg na trasie był tak bardzo nieprzewidywalny, że niestety nie udało się przygotować optymalnie nart „na trzymanie” przez co musiałem zatrzymywać się kilkanaście razy, zdejmować narty i skrobać spore ilości śniegu przyklejone do ślizgów. Mimo iż na 10 kilometrze zdjąłem cały smar na trzymanie, to i tak miałem na przemian albo zlodzony śnieg pod nartami uniemożliwiający jazdę i dający uczucie „przyspawania” nart do śniegu albo całkowity brak trzymania…

 

Zarówno warunki pogodowe jak i charakterystyka trasy sprawiają, że jest to moim zdaniem jeden z trudniejszych biegów w całym cyklu Worldloppet. Trasa biegu rozpoczyna się bardzo wymagającym 4-ro kilometrowym podbiegiem, po którym dalej trzeba się wspinać na trasie o nieco mniejszym nachyleniu przez kolejne 10 kilometrów. Następnie jest chwila wytchnienia i trasa o płaskim profilu, po których następuje kolejna mocna 3 kilometrowa wspinaczka na najwyższe wzniesienie na trasie, po której następuję kilkukilometrowy stromy zjazd. Taką pętlę należało pokonać dwukrotnie. Na całej trasie jest do pokonania ponad 1000 metrów przewyższeń, co stawia Fossavatn Ski Marathon w czołówce biegów pod względem trudności.

 

W rozgrywanych biegach wystartowało kilkoro zawodników z Polski na czele z Justyną Kowalczyk, która wygrała wśród kobiet  zarówno bieg główny na 50km stylem klasycznym jak i 25km stylem dowolnym. W czołówce biegów na 25km oboma stylami uplasował się Radek Szwade (10 miejsce w stylu dowolnym i 4 w stylu klasycznym), mieszkający obecnie na Islandii,  w którego obecności spędziłem czas na miejscu.

 

guziński

Cenna pamiątka z Islandii! (zdjęcie oczywiście ! )

 

Identycznie jak w ostatnim biegu w Norwegii tak i tym razem miałem przyjemność startować pod patronatem Biegu Piastów - za co serdecznie dziękuję.

 

Dla mnie Islandia to miejsce, potrafiące przyciągać pomimo bardzo trudnych warunków pogodowych,  rekompensowanych widokami, których trudno uświadczyć w innych miejscach na świecie. Nieco księżycowy krajobraz witający na miejscu powoduje, uczucie magii, która swą surowością jest w stanie zauroczyć. Zarówno bieg jak i miejsce godne polecenia.

Co do samej organizacji zawodów można mieć  trochę zastrzeżeń do Organizatorów, takich jak  niedojeżdżające autobusy na miejsce startu, czy brak napojów regeneracyjnych po biegu, ale i tak można było zauważyć spory progres w porównaniu z rokiem ubiegłym.

 

guziński

Rozgrzewka przed startem ;)

 

Podsumowując sezon narciarski 2015/2016 muszę przyznać, ze był on dla mnie dosyć intensywny nie tylko z uwagi na ilość startów, ale też z powodu odwoływania przez organizatorów biegów w których miałem uczestniczyć w Niemczech i Francji, co powodowało sporo perturbacji zarówno w organizacji jak i przygotowaniach do poszczególnych biegów.

Cieszę się, że udało mi się zakończyć sezon w zdrowiu. Rozpoczęcie kolejnego sezonu narciarskiego już we wrześniu, a póki co czas na inne dyscypliny…

 

Andrzej Guziński

Skipol.pl TEAM/ Worldloppet Global Skier oraz 3-krotny Worldloppet Master

 

od redakcji: więcej relacji Andrzeja z biegów w tym sezonie znajdziecie TUTAJ